Ziemia Błogosławiona (1931, Pearl Buck)
04 lutego 2010, 14:00
Takich książek się już dzisiaj nie pisze. Pełnych prostoty, mądrości, głęboko poruszających. To jakby wspomnienie dawnych czasów. Kiedy jeszcze powieści pisało się z przekonania, z potrzeby serca. Tematyka też jest tu bardzo niedzisiejsza. Apoteoza zwyczajnego życia, pracy, najprostszych uczuć, najbardziej podstawowych przyjemności. No i oczywiście ziemi, jako tej która daje życie, stanowi jedyny punkt odniesienia, wyłączny sens ludzkiej egzystencji. Bez metaforycznej symboliki czy łatwego moralizatorstwa. To obraz surowy, bez zbędnych ozdobników i artystycznej kreacji. I właśnie dzięki temu robiący takie wrażenie.
Tytuł książki jest w języku polskim bliźniaczo podobny do tytułu dzieła Knuta Hamsuna, wyklętego norweskiego geniusza, który także otrzymał za nie nagrodę Nobla. Również pod względem treści obie powieści są do siebie zbliżone. Choć przecież opowiadają historię osadzoną w zupełnie innej kulturze, na przeciwległych wręcz krańcach świata. Pearl Buck to Amerykanka, która spędziła większość życia w Chinach. W swojej książce opowiada o biednym chińskim wieśniaku, który dzięki ciężkiej pracy, oszczędności i przywiązaniu do uprawianej przez siebie ziemi, dorabia się wielkiego majątku. Przy okazji jednak gubi sens, który mu początkowo przyświecał. Nie zauważa on momentu, gdy staje się taki sam, jak ci, którymi wcześniej pogardzał.
Przyglądając się kolejnym fazom jego życia obserwujemy jakby cały wachlarz ludzkich doświadczeń: nędzę, nadzieję, stopniowy wzrost, a wreszcie nieuchronny upadek. Wraz ze zdobywanym majątkiem pojawiają się pokusy, którym trudno się oprzeć. Refleksja o tym, co jest tak naprawdę w życiu ważne, a co stanowi jedynie czcze i do niczego nie prowadzące złudzenie, przychodzi zbyt późno. Bohater umiera, ale czy osiąga jednocześnie świadomość tego, gdzie popełnił błąd? Tylko częściowo. Przeważa chyba rozczarowanie. Poczucie, że ziemia wyssała z niego wszystko, co miał. I że na początku, choć ubogi i nie mający niczego, paradoksalnie był mocniejszy. I szczęśliwszy.
Ciekawe jest, że głównym zainteresowaniem pisarki jest tutaj mężczyzna. To on jest w centrum całej tej historii. To również już dzisiaj w przypadku literatury tworzonej przez kobiety jakby anachronizm. Za to postacie kobiece, które pojawiają się wokół niego to prawdziwe psychologiczne perełki. Z jednej strony żona. Kupiona jako niewolnica, brzydka, tępa, ale też bezgranicznie wierna i kierująca się poczuciem obowiązku, który wypełnia całe jej życie. Z drugiej strony piękność. Kobieta-zabawka, obiekt pożądania. Symbol finansowego sukcesu, ale też pustki miastowej, utracjuszowskiej egzystencji. Gdy bohater dorabiając się fortuny marzy o lepszym życiu odsuwa od siebie pierwszą i lgnie do drugiej. Ale po latach, gdy patrzy wstecz zaczyna żałować dokonanych wyborów. Dopiero z perspektywy docenia kobietę, która urodziła mu synów, zajmowała się domem i przyczyniła się do jego sukcesu, chociaż nigdy tak naprawdę z niego nie korzystała. Trzeba było kobiecej ręki by tak subtelnie nakreślić te biegunowe osobowości.
Trudno do końca określić ton, jaki dominuje w tej książce. Jest on bowiem w istocie zadziwiającą mieszaniną optymizmu i pesymizmu. Z początku, gdy życie bohaterów naznacza bieda, ale też kierują nimi proste cele i reguły, tchnie olbrzymim ładunkiem pozytywnych uczuć. Ukazani tu ludzie są prości, choć atakowani ze wszystkich stron przez rozmaite klęski i zagrożenia, ale być może właśnie dzięki temu czyści duchowo. Dominuje miłość, przywiązanie, pogoda ducha na przekór wszystkiemu. W miarę rozwoju wydarzeń ton ten zabarwia się coraz ciemniejszymi barwami. Paradoksalnie, bo przecież ilość zmartwień, jakie ma nasz bohater powinna się zmniejszać. Pearl Buck patrzy wstecz tak, jak patrzy się na okres dzieciństwa i niewinności. Niewinności, którą stopniowo tracimy i której nie jesteśmy już w stanie odzyskać. Jej proza pokazuje, że piekło i raj czeka na każdego z nas w jego własnym sercu.
Dodaj komentarz